Raz na jakiś czas znikąd pojawia się perełka. Nie jest szumnie zapowiadana, trailery nie przyciągają znaczącej uwagi i sam opis serii nie zdradza nic niezwykłego. Shigatsu wa Kimi no Uso nie byłem z początku nawet zainteresowany, dopiero dobre opinie i wysokie oceny zwróciły moją uwagę w stronę tego tytułu. I tytuł został dla mnie anime 2015 roku.
Shigatsu opowiada historię dwóch nastoletnich muzyków. Kousei Arima to pianista, o którym krążą legendy w środowisku młodych talentów. Wygrywał wszystko, co było tylko możliwe i grał perfekcyjnie. Skończyło to się wraz ze śmiercią jego matki, która uczyła go muzycznej sztuki. Załamany psychicznie przestał słyszeć grane przez siebie dźwięki, co doprowadziło do przedwczesnego zakończenia dobrze zapowiadającej się kariery. Jakiś czas po tym wydarzeniu spotyka Kaori Miyazono, skrzypaczkę, która postanawia zwrócić Arimę muzycznemu światu. Kousei po spotkaniu z nią zmienia się i przez całą serię możemy obserwować jak ewoluuje i jaki wpływ ma na niego Kaori.
I to właśnie Kaori jest jednym z najmocniejszych punktów Shigatsu wa Kimi no Uso. Postać, którą polubiłem od razu. Pełna energii, charakterna, urocza i totalnie przeciwieństwo głównego bohatera. Z nią wiąże się dużo poważniejszy wątek, który rozpoczyna się po kilku odcinkach i ciągnie aż do końca. Wątek wywołujący masę emocji, tak jak na dramat przystało. I chciałbym tu napisać coś więcej, ale obawiam się, że skończyłoby to się zaspoilerowaniem zakończenia.
Para muzyków to oczywiście nie jedyne postacie, które zobaczyć można na ekranie. Mamy tu klasyczne schematy jak przyjaciółka z dzieciństwa, jej przyjaciółka, która uświadamia samą zainteresowaną, że jest zakochana w Arimie i przyjaciel głównego bohatera, który jest psem na baby. Oprócz tego pojawia się kilka ciekawszych postaci jak rywale Arimy z muzycznego podwórka czy przyjaciółka matki, która zostaje jego nową mentorką. Wszystkie one wzbudzają sympatię. Przynajmniej na tyle, że szkoda mi się było z nimi rozstawać.
Kolejną mocną stroną anime jest muzyka. Nic dziwnego, w końcu to tytuł skupiony na wątku muzycznym i gdyby wypadł tu blado, to odbiłoby to się na całości. Oprawa dźwiękowa jest po prostu piękna. Sporo jest w tym muzyki klasycznej. I nie musicie bać się braku znajomości tego tematu. Wszystkie występy są komentowane przez postacie tak, by ktoś nieobeznany mógł stwierdzić czy występ jest dobry czy zły. Nieraz błędnie oceniałem dobry występ za zły, a zły za dobry. Te komentarze naprostowywały mnie i punktowały mój brak znajomości tematu. Mimo tego słuchało się tego znakomicie. Soundtrack ma kilka wartych zapamiętania utworów, dwa znakomite openingi i endingi. Z kolei piosenka towarzysząca napisom końcowym, nie chce wyjść z mojej głowy.
Shigatsu wyróżnia się na tle innych tytułów również pod względem oprawy wizualnej. Nie można przyczepić się animacji, a pełno żywych kolorów nadaje całości uroku. I kiedy nastrój staje się bardziej ponury, to wizualia tytułu dopasowują się do sytuacji. Mogą podobać się projekty postaci(i fajne mundurki) oraz tła.
Widziałem gdzieś narzekania na niedopowiedzenie niektórych wątków. Owszem, nie wiem do jakiego liceum pójdą ostatecznie bohaterowie, ani czy Arima wygrał ostatni konkurs, jednak tego wszystkiego można domyśleć się z przebiegu zdarzeń. Nie widzę w tym żadnej wady fabuły. Minusem może być jednak mało romantyczny romans. Jeden z nich pozostał otwarty, a drugi został zabity już w zarodku(kto obejrzał całość, to będzie wiedział o czym mówię). Choć to drugie rozumiem ze względu na sytuację, to jednak pozostaje niedosyt.
Shigatsu wa Kimi no Uso podzieliło część fanów animacji japońskiej. Jedni uważają ją za schematyczną, nie wnoszącą nic nowego produkcję. Inni kochają ją za postaci, emocje jakie wywołuje i niesamowitą muzykę oraz oprawę wizualną. Dla mnie Twoje Kwietniowe Kłamstwo jest tytułem wartym obejrzenia i poświęcenia mu swojego czasu. Szczerze polecam.